Uroczyste zakończenie sezonu
piątek: 6 czerwca 2025 godz. 19:00 - Sala koncertowa FL
Bilety wkrótce!
ORKIESTRA SYMFONICZNA FILHARMONII LUBELSKIEJ
CHÓR POLSKIEGO RADIA W KRAKOWIE
MARTA BOBERSKA– sopran
PIOTR OLECH– alt
JACEK SZPONARSKI – tenor
PAWEŁ MICHALCZUK– bas
DOMINIK MIELKO – dyrygent
Program:
Jan Sebastian Bach Wielka msza h-moll, BWV 232
Wyobraźcie sobie Jana Sebastiana Bacha pochylonego nad biurkiem w półmroku, wśród stosów nut i ksiąg, z piórem w ręku, które przesuwa się po pergaminie z precyzją chirurga. Czasem zamyka oczy, wsłuchując się w muzykę, która już gra w jego głowie – melodia, której jeszcze nikt inny nie słyszał. Czy wie, że właśnie pisze coś, co przekroczy granice jego epoki? Coś, co przetrwa wieki, choć być może nigdy nie zostanie wykonane za jego życia?
Bach to postać, która mogłaby zainspirować niejedną powieść przygodową. Z jednej strony był kantorem, człowiekiem głęboko religijnym i oddanym swojej pracy, z drugiej zaś – muzycznym rewolucjonistą, który w swoich kompozycjach przekraczał wszelkie granice. Wielka Msza h-moll jest najlepszym dowodem na tę dwoistość jego natury.
Wielka Msza h-moll, choć uważana za jedno z najwybitniejszych dzieł muzyki sakralnej, miała niezwykle świecki cel. Została napisana przez Bacha, protestanckiego kantora, z myślą o… katolickim władcy. W 1733 roku Bach próbował zdobyć posadę nadwornego kompozytora u Augusta III, elektora Saksonii i króla Polski. Aby zaimponować monarsze, stworzył pierwsze dwie części mszy: Kyrie i Gloria. To jednak tylko początek tej fascynującej historii.
Co ciekawe, Bach nigdy nie usłyszał swojego dzieła w całości za życia. Msza h-moll, złożona z 27 części, była zbyt monumentalna i zbyt „wielowyznaniowa”, aby znaleźć swoje miejsce w liturgii – ani protestanckiej, ani katolickiej. W istocie, msza Bacha przekraczała granice nie tylko czasowe, ale i religijne, łącząc w sobie elementy katolickiej tradycji z luterańską duchowością. To jakby dzisiejszy kompozytor napisał utwór, który mógłby być grany na różnych świętach religijnych – od Bożego Narodzenia po Ramadan!
Ale to nie wszystko. Bach, znany ze swojej miłości do matematyki i symboliki, ukrył w Mszy h-moll wiele numerologicznych zagadek. Na przykład w części Credo słowo „Credo” pojawia się dokładnie 49 razy, co jest wynikiem mnożenia liczby 7 przez samą siebie. Dlaczego 7? Bo to liczba symbolizująca doskonałość i Boga – akt stworzenia trwał przecież 7 dni.
Msza h-moll była dla Bacha swoistym testem możliwości. Wyzwanie, które postawił sobie sam – skomponować coś, co byłoby syntezą jego dotychczasowej twórczości, swoistym muzycznym testamentem. To dzieło, które wciąga słuchacza w świat pełen sprzeczności i harmonii, jakby Bach chciał powiedzieć: „Życie jest pełne paradoksów, ale w muzyce wszystko ma swoje miejsce”.
Dziś Wielka Msza h-moll jest uważana za jedno z największych arcydzieł muzyki sakralnej, choć jej premierowe wykonanie miało miejsce dopiero ponad sto lat po śmierci kompozytora. W Filharmonii Lubelskiej, pod batutą Dominika Mielko, zabrzmi w całej swej okazałości – jako przypomnienie, że Bach był nie tylko wielkim mistrzem muzyki, ale i geniuszem wyprzedzającym swoje czasy.